Przyszła jesień i zaczął się nowy sezon Top Model. Tak, oglądam. Nie
nazwałabym tego stratą czasu, bo daje mi to mniej więcej tyle samo
satysfakcji co, powiedzmy, chłopakom z podstawówki wyrywanie pająkom
nóżek. Niby wiesz, że to coś złego, ale właśnie dlatego to robisz. W
ogóle to odczepcie się od Joasi! Fajna babka i o dziwo
najnaturalniejsza spośród tej całej grupy jurorów. Niemniej, ja nie o
tym. Tak mi się nasuwa nieodmiennie jak sobie oglądam kolejne odcinki,
że... strasznie jesteśmy zindoktrynowani. Zindoktrynowani i sterowani na
jakiegoś audio-pilota, nie wiem, mocą rycerzy Jedi czy czymś w ten
deseń. Mass media, mainstream- nazwij jak chcesz, urobiły nas jak
ciasto. Najpierw serwuje się masie różne obrazki uśmiechniętych i
szczupłych kobiet. Potem się wtłacza do głów, że szczupłe, dlatego
uśmiechnięte, a na końcu: KUP TEN szampon, to znajdziesz sobie męża,
kobieto! (bo będziesz szczupła i uśmiechnięta jak ta pani, która teraz
trzepie włosami jak potrzepana. Blen-a-med! Białe zęby! Będziesz
szczupła i uśmiechnięta! Pasztet Podlaski! Szczupła i uśmiechnięta! I
dziecibędziesz miała po tym pasztecie, i dzieciom ten pasztet będziesz
smarować na kanapce. No więc jak już nakupujesz tych pasztetów i
szamponów, to kilku grubych i łysych kolesi pod pięćdziesiątkę, którzy
Ci ten towar sprzeda, zacierać będzie swoje tłuste rączki i liczyć
będzie kasiurę, która pocieknie im gęstym ciurkiem kap kap na konto, bo
parę nastolatek z trądzikiem i panien po trzydziestce złowią tym jak
rybę na wędkę.
Krótki kurs marketingu. Jak sprzedać ten
długopis? Wypowiedz jakieś ludzkie marzenie a potem pokaż ten długopis i
skwituj to jakimś zgrabnym frazesem, który będzie się ładnie kojarzyć.
"Mentos. The Freshmaker". "Jesteś tego warta", "Z Kasią Ci się upiecze"
itp. itd. Im bardziej powszechne marzenie, tym większa kasiura. Znasz
kobietę, która nie chce być piękna? (Te, które mówią, że im na tym nie
zależy albo kokietują w tym momencie jakiegoś faceta chcąc tym samym
powiedzieć, ale nie powiedzieć: "Tak, mimo, że mi na tym nie zależy,
jestem właśnie taką laską", albo nie mówią tego serio).
Co
Top Model ma z tym wspólnego? Wszystko! Widzi taka dziewczyna, która w
szkole słyszy, że jest dziwadłem, bo choruje na bielactwo i wyłażą jej
na skórze takie białe plamy, że będzie casting do Top Model. Nie gdzieś
tam w Warszawie, gdzie mieszka Wojewódzki i czasem ktoś pewnie widzi na
ulicy nawet Magdalenę Szulim (!), ale tu, w mieście, niedaleko. Casting.
Słowo- zaklęcie. Działa magnetyzująco. Furtka do lepszego życia,
młoteczek, którym w razie potrzeby możesz stłuc szybkę, szklany sufit,
to, że Cię nie stać, nie wiesz jak, "nie mam znajomości", "nikt na mnie
nie zwróci uwagi" itp. Organizują casting! Oni organizują. Oni
załatwiają. Ja mam tylko być! No to jestem. Słowo- zaklęcie działa.
Dziewczyny przychodzą, bo dziewczyny marzą. Teraz tylko trzeba im
wmówić, że marzą o byciu modelką (pewnie! każda dziewczyna marzy o tym,
żeby chodzić w ciuchach! Jakie to wielkie! Praca "to die for!").
Sprzedaj mi ten długopis. Chcesz, żeby ktoś Cię dostrzegł? Żeby ktoś Ci
powiedział: jesteś piękna, zjawiskowa! jest coś hipnotyzującego w tych
oczach! zakochałem się!? Przyjdź. I przychodzą. Tabunami. By kilku
łysiejących gości mogło zarobić całkiem sensowny pieniądz na tym, jak
kilku jurorów każe im taplać się w błocie, rozebrać i pozować przed
obiektywem z miną Lolitki lub upośledzonego z na w pół otwartą gębą, jak
obsypią ich robalami, wmówią, że się nie rozwijają w programie, nie
widać postępów i dlatego "sorry, kochana. Nie przechodzisz dalej" itp. W
najlepszym wypadku, w którąś niedzielę szefowie stacji obsypią Cię
deszcze z konfeti, wepchną Ci pod pachę spory karton z napisem
"Kontrakt" i zostaniesz tą wielką Top Modelką robiąc sezonowe reklamówki
dla Galerii Krakowskiej.
Hajs się zgadza. Hajs Hitler.