19.11.15

Przebywając na macierzyńskim ma się całkiem dużo czasu na całkiem sporo rzeczy. Na przykład na przeglądanie facebooka. Kiedyś, pamiętam, dziwiło mnie, że koleżanka, która ma małe dziecko, wrzuca tyle memów, dodaje tyle komentarzy i całymi dniami toczy dyskusje na śmierć i życie z ludźmi, którzy głosują na Zjednoczoną Lewicę, względnie na partię Razem. Skąd ona bierze na to wszystko czas? Przecież ma małe dziecko w domu?

To nie tak. Na macierzyńskim właśnie  ma się czas. Wstajesz rano, dziecko śpi, robisz sobie kawkę lub yerbkę (zabawne, że kiedy wpadasz w nałóg zaczynasz wszystko zdrabniać: nie ma kawy, jest kawka, kawunia). Yerba też może stać się nałogiem, choć za pierwszym razem smakuje jak świeżo skoszona trawa zalana wrzątkiem, do której przyplątały się jakieś gałązki, farfocle i Bóg wie co jeszcze (i lepiej, żeby Bóg jeden wiedział). No nie smakuje to to, jak pierwszy papieros. Ale ileś tam zaparzek później... Yerbka. Tak przyjemnie się sączy. Ja nawet uważam, że właśnie dlatego, że się sączy, wpada się tak szybko w nałóg. Bo sączy się miło, przyjemnie. Każdy z nas to lubi. Jak czytamy gdzieś: "Sączył sobie wino z kieliszka", względnie "lemoniadę z butelki", to wiemy, że było mu całkiem przyjemnie. A więc, jeśli sama czynność picia zmielonej trawy kojarzy Ci się przyjemnie- jesteś na dobrej drodze, żeby się od niej uzależnić. Więcej przykładów? Jak ktoś w pracy podchodzi do twojego biurka, mruga porozumiewawczo okiem i rzuca: "To co? Kawka?", to od razu w tyle głowy masz: "Napiję się kawy, zrobię sobie małą przerwę, bo przecież zawalony jestem robotą, lepiej mi się będzie pracowało" itp. itd. Palisz? Z czym kojarzy Ci się palenie w pracy? Z przerwą! Bo przecież nie będziesz kopcił w biurze, z biura trzeba wyjść. A jak wyjść, to najlepiej z kimś, bo nałóg, podobnie jak poglądy, dobrze jest z kimś dzielić. Tak, nałogi są społeczne. "Idziemy zapalić?", "No, panowie! Chluśniem, bo uśniem! Za moje zdrowie się nie napijesz?". Polska. Kraj nad Wisłą. Orła ma w koronie, czerwień to miłość, biel- serce czyste; piękne są nasze barwy ojczyste. A po mszy za Ojczyznę? Za dziadka duszę? Po pierwszej komunii? "To czego się napijecie?" i pyk! Wódeczka na stół. Zresztą, od picia w Polsce ciężko się jest wykręcić. Właściwie to zwalnia od tego tylko ciąża i karmienie piersią. Samochodem jesteś? Nieelegancko tak samochodem przyjeżdżać na imieniny. To zupełnie tak, jakbyś przyjechał na proszony obiad i mówił, że Ty tylko herbatę, bo już w domu zjadłeś. Jesteś na lekach? Odstaw to świństwo! Żołądek sobie tylko psujesz. Dam Ci tu zaraz babcinego syropu na gardziołko. Na bazie spirytusu, oczywiście. Taka naleweczka, widzisz, domowe metody najlepsze.

Ciekawą rzecz zauważył pod koniec lat 60. Mrożek. Napisał, że za jego studenckich czasów ludzie pili alkohol, żeby się odurzyć. I było to wydarzenie jak najbardziej społeczne. Ludzie pili razem na imprezie, żeby się potem dobrze razem bawić. Obecnie- mówił jakieś pięćdziesiąt lat temu- młodzi ludzie, aby się odurzyć sięgają po narkotyki. W tym przypadku chodzi o pewne oderwanie się od trywialności, ale tym razem cała wspólnotowość wydarzenia znika. Nie chodzi już o to, żeby razem coś, chodzi o to coś. Jestem odurzony, a to czy ty jesteś czy cię nie ma, jest drugorzędne, o ile nie przeszkadzasz mi w MOIM odurzeniu.

Zaraz, ale o czym ja to... a tak, o facebooku na macierzyńskim. Ale właściwie dlaczego o tym? Kurcze, nie wiem. Do kawki mi się dobrze pisało.