17.1.16

Zaskakujące jak szalenie potrafi zawrócić w głowie kobiety trzydziestoletniej piankowa mata dla dzieci. Łał! Nie to, co te pstrokate różnokolorowe puzzelki, tylko brązowo- zielone prążki z jakimiś takimi- bo ja wiem-bladożółtymi haczykami. (Dla niewtajemniczonych wyspanych ludzi, którzy nie są jeszcze rodzicami: mata jest tak niezbędnym dodatkiem do półrocznego dziecka jak do sukni ślubnej dobre buty i pan młody). Jaki więc problem skoro mata jest niezbędna, piękna, a przeglądając jej zdjęcia na stronie mamy chęć przemożną wcisnąć opcję: "Zamawiam"? Tak się składa akurat niefortunnie, że bratowa męża obiecała nam oddać w dzierżawę matę po swojej córeczce (jednakowoż do zwrotu, jak już nasz Staś wyrośnie, bo po co Stasiowi mata, jak już nie będzie korzystał?). No niby argument logiczny, ale logika jest wrogiem zakupów dziecięcych akcesoriów przez internet. Bo przecież TA mata jest w bladożółte prążki, a to co innego, niż puzzle. (Wspomnicie moje słowa, jak sami będziecie kupować swoim przyszłym dzieciom walizeczki w pszczółki). Na czym to ja..., a tak. Męża nie przekonam. Jesteśmy trochę jak jin i jang- w sumie to świetnie się uzupełniamy: on reprezentuje zdroworozsądkowe, rzeczowe podejście do zakupów a ja rzeczy i zakupy. Mata jest w bladożółte prążki. Jezu, jestem niewolnikiem dizajnu!

Co teraz? Szybka kalkulacja: pytam Męża: A może byśmy tak kupili niepotrzebnie matę w prążki, wcale nie tanio zresztą? W końcu my nie z tych, którzy uważają, że pieniądze są najważniejsze. Ładna rzecz to wartość sama w sobie, już chasydzi o tym mówili, jeden na pewno, czytałam! Żydzi to mądra nacja, największy odsetek noblistów, Hollywood, wiesz, Spielberg. Mata?

Opcja druga: daję sobie spokój z matą. Nie potrzebujemy takiej... Zignoruj. Spluń przez lewe ramię, żeby więcej takie pomysły do głowy nie lazły [Wyspanym naprawdę trzeba tłumaczyć, że te, co do zrezygnowania z maty, rzecz jasna?].

Opcja trzecia: złota zasada kobiety zamężnej brzmi: ... no jest kilka złotych zasad, to jest powiedzmy platynowa: Wydając pieniądze, milcz. A może by tak...? :) A może by... :) Hm... A może by tak zamówić matę a potem, jak przyjdzie, powiedzieć, że babcia kupiła, bo pomyślała, że się Stasiowi przyda? Prawie genialne, tylko mój Mąż pewnie powie babci, że niepotrzebnie kupowała, bo my już mamy obiecaną taką, tylko że w puzzle od bratowej i tyle z tego. Jakby to... Ciocia Gienia! Cioci Geni nawet nie zna, nie będzie wiedział, komu powiedzieć, że niepotrzebna! No, ale przecież trzeba będzie jakoś wysłać przelew. Z naszego konta, rzecz jasna odpada. Myśl, myśl... Babcia. Wróćmy do opcji z babcią. Babcia może i matę kupi, bo ładna i Stasiowi się przyda. Może ja pogadam z mamą, żeby kupiła i oddam jej pieniądze pod stołem jakoś. Zawsze to mniej oczywiste, niż opcja: "Przelew/ Tytułem...". Napiszę do mamy póki co, czy może nam zamówić matę i że oddam pieniądze przy okazji.

Wysłane. O Boże, oszukuję Męża. Spokojnie, to przecież tylko mata. Muszę zatrzeć ślady, usunąć matę z historii wyświetleń. O Boże, nie wiem jak! Przecież ja całkiem niedawno pytałam siostrę, jak się wysyła załącznik mailem! Wpadnę jak matka Madzi z Sosnowca. Zdradzi mnie wyszukiwarka Google. Przecież ja jestem chrześcijanką, jeszcze nie tak dawno młodzież z naszego zboru kupowała sobie na allegro rzemyki z napisem: What Would Jesus Do. Taak, piękne czasy. Chodziliśmy wtedy po świecie tacy piękni i rumiani, do głowy by nam nie przyszło, żeby oszukiwać mężów, których- nie przyszło by nam do głowy- będziemy mieli. Miały. Nieistotne. Jakoś nie wyobrażam sobie na moim miejscu Jezusa, który próbuje wrobić ciocię Gienię w szwindel z piankową matą dla Stasia, tylko dlatego, że mata bratowej jest w puzzelki.O Boże!

Ja do mamy: "Jednak nie kupuj. Rezygnujemy". Biblia Święta: "Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim". No to wyznaję. Ze spuszczoną głową. No trudno. Taka sytuacja. Chciałam kupić matę, ALE NIE KUPIŁAM! Chciałam, żeby nie było na mnie i tak sobie pomyślałam... ALE NIE KUPIŁAM! żeby mama kupiła... ALE NIE KUPIŁA! Jezus by nie kupił, teraz to wiem, naprawdę.

Mama do mnie: "Już zamówiona". O Boże.

Ja do Męża: A może by tak... A może... A może zagramy w szachy i jak wygram, to kupujemy matę, a jak nie, to nie?

Jezu, zmiłuj się nade mną.