23.3.13

Byłam wczoraj u fryzjera. 'Proszę mi tak tylko wyrównać końcówki, dobrze?' Dobrze. No i teraz mam włosy tak o połowę krótsze :( Iga mówi, że sama jestem sobie winna. 'No bo jak wyrównać to wyrównać! U fryzjera znaczy to tyle samo, co: 'Tnij Waść ile Waść chcesz' ('Opcjonalnie: 'Tylko żeby było równo!'- dodaje Miriam. Iga zgadza się). 
- Jak się chce tylko podciąć końcówki to co trzeba powiedzieć? No co się mówi, Wanda, fryzjerowi? - i tu obie patrzą na mnie z taką miną, jakby chciały dodać: 'No jak już tego nie będziesz wiedzieć, to przestaniemy się z tobą zadawać, kobieto!'.
- Eee... No mówi się... eee... - tu zaczynam wpadać w lekki popłoch. No co się mówi?! ... Dobra, raz kozie śmierć! Przecież ja wiem takie rzeczy przynajmniej od trzeciej gimnazjum, kiedy powiedziałam fryzjerowi żeby mi podciął końcówki a potem płakałam w domu przez tydzień . - Jak chcesz, żeby ci fryzjer podciął włosy- zaczynam włączając dla większego efektu moją akademicką intonację- jak chcesz, żeby ci podciął, to nie mówisz, żeby ci podciął!
- Dlaczego? - Iga nie daje za wygraną.
- Bo ci obetnie przynajmniej z połowę długości! Jak chcesz, żeby ci podciął tylko końcówki, to mówisz, że właściwie nic nie chcesz ścinać i przyszłaś po prostu rozczesać włosy, bo ci się grzebień w domu złamał...
- ... I wtedy 'tak ci tylko machnie końcówki przy okazji'! - dorzucają dziewczyny. Kurka, no tak. Jak mogło mi to wylecieć z głowy? Teraz będę miała za swoje co najmniej przez najbliższe pół roku zanim mi te nadprogramowo ścięte włosy nie odrosną.
- To fakt... - dodaje posępnie Miriam. Siedzimy tak we trójkę, posępne (ja naprawdę posępna, dziewczyny posępne dla towarzystwa), bo włosy, bo fryzjer, bo nie podciął, tylko obciął, bo sześć miesięcy na straty, bo włosy na straty...

Potem jeszcze było depresyjne piwo z lodówki: 'A wiesz, że ci się wydaje że te włosy takie krótkie?'-Iga.  Ja: 'Serio?' Iga: 'No serio! Miriam, co ty myślisz?' Miriam: 'Myślę... no. Wiesz, że... no?' Ja: 'To może się jeszcze napijemy? Mamy jakąś wódkę w lodówce?'

My nie miałyśmy. Chłopaki mieli. Teraz już też nie mają.

- Ty wiesz... Ty wiesz, że te włosy... - Iga próbuje poklepać mnie pocieszająco po ramieniu. Nie trafia. Za to trafia w moją rękę, tę, w której trzymam ostatniego Żubra. Chyba Mirka, Mirek lubi Żubry. Uups, trochę się wylało na dywan.... - Wanda!- Iga, chwiejąc się w dalszym ciągu.- Ty wiesz, że te włosy...- tu mruży oczy ze zdumienia- Ty wiesz... Wanda! Ty wiesz, że masz włosy?!

Brzęk kluczy w zamku. Chłopaki! Wchodzą do kuchni... Kurka, że też oni muszą przychodzić na mieszkanie właśnie wtedy, kiedy my tu w kuchni wypijamy cały ich alkohol.

- Kurwa, dziewczyny! Co to za rozpierdziel na mieszkaniu?- mówi Mirek. Albo Kuba, już sama nie wiem. - I gdzie są moje Żubry?! - czyli jednak Mirek.
 Próbuję wytłumaczyć sytuację:
- Mirek, bo my naprawdę miałyśmy silną potrzebę napicia się twojego Żubra...
- ... i wódki! - dorzuca Iga. Nawet udaje jej się stać prosto.
- Mirek, bo ja byłam u fryzjera dzisiaj! .... Straciłam połowę włosów! ...
Chłopaki patrzą na nas jak na kompletne wariatki.W końcu Mirek:
- Wanda, co ty pleciesz? Jaką połowę włosów? Kurna, no nie ... Przecież tylko sobie końcówki podcięłaś. Jakbyś nie powiedziała, to bym nawet nie zauważył!
Ja (arcy-szczęście): Taak?!
Mirek: No tak, kurna!

Hm... może to i racja? Może rzeczywiście? Bo- kurka wodna!- jakby nie patrzeć... facet mi te włosy podcinał. Samiusieńkie końcóffki! ... Kręci mi się w głowie. Jutro się tym będę martwić. Teraz trzeba pozbierać to rozbite szkło z podłogi...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz