Ukradli mi rower. Dziady. Rower też był dziadowski, a swój do swego ciągnie. Diady!
'Elegia o skradzionym monocyklu'
Jedną malutką szprychą tak wiele ubyło, Ty dziadzie,
którego wygrzebałam na składzie.
I choć wiele razy zalazłeś mi za skórę,
To jak trzeba było, taszczyłam Cię na górę.
I kosztowałeś czterysta złotych,
więc jeździłam Tobą nawet jak nie miałam specjalnej ochoty.
I w ogóle byłeś dziadem straszliwym,
A jak tego jeszcze nie wiesz, to się pewnie zdziwisz,
ale choć wyprodukowali Cię w Krossie,
to w Twoim przypadku jakość mieli w nosie.
Więc nie tylko jesteś kiepski i niedorobiony
Teraz jesteś w dodatku kradziony.
Więc poznaj swoich nowych kolegów na klatce schodowej,
te wszystkie Krossy i Romety, które ukradli spod Hali Targowej,
bo Ciebie już więcej nikt nie ukradnie, bo nie masz nawet jednej przerzutki,
a mówiąc otwarcie- jesteś po prostu badziewny i brzydki,
Ale jeśli jesteś rowerem- buddystą, to się nie martw, bo Cię rozmontują na części składowe,
a wtedy będziesz mógł się inkarnować w inne ciało rowerowe
Co w twoim przypadku oznaczać może tylko coś znacznie lepszego
Mój drogi Panie Rowerze- kolego.
R.
I.
P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz