29.7.13

właśnie oglądam program kulinarny na Polsat Food. 'Bosonoga Contessa'. Rzeczona Bosonoga Contessa stojąc nad miską z blenderem stwierdza, że za chwilę przyjedzie jej mąż (a wraca pewnie z jakiejś delegacji), wobec czego ona (nieuczesana i NIEUCZESANA!) zrobi mu gorącą czekoladę z wanilią, a rano wstanie z kurami, żeby zrobić mu jakieś maślane bułeczki, które tak się nazywają, że nawet zapomniałam, w każdym razie nazwa ich jest imponująca, tak samo jak stwierdzenie Bosonogiej Contessy chwilę później: 'Zrobię mu jutro pyszne śniadanie: ciepłe bułeczki z dżemem domowej roboty i jogurt z musli i owocami- tu zawiesiłam spojrzenie na jej nieuczesanych i NIEUCZESANYCH włosach- 'Bo przecież, jak nie zrobisz mężowi śniadania, to on znajdzie je sobie gdzie indziej'. Hm... A gdyby tak olać śniadanie i pieczenie tych bułek z kurami, porządnie się wyspać, wstać rano, UCZESAĆ się i np. cieszyć się życiem? Taki mój plan alternatywny. Powinni mi dać osobny program na Polsat Cook. Ale w ramówce tuż po Bosonogiej Contessie. Zmiotłabym jej oglądalność. Mogłabym się nazywać 'Bosonoga Gabriella'. Albo jakoś tak. I powiedzmy, że mogłabym do programu czesać włosy (ale to opcjonalnie)... chociaż nie! Obowiązkowo, niech będzie obowiązkowo. I obowiązkowo żadnych dżemów z truskawek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz